Thursday, November 19, 2009

(Nie)bezpieczeństwo w bankowości widziane oczami mediów

W poniedziałkowe popołudnie (16.11.2009) na spotkaniu "Rewolucja w finansach" przedstawiłem prezentację na temat "Bezpieczeństwa w bankowości widzianego oczami mediów".
Główna obserwacja, to fakt, że media bardziej zajmują się niebezpieczeństwem w bankach, sensacyjnymi doniesieniami o przestępstwach i kradzieżach niż promowaniem bezpiecznych praktyk w posługiwaniu się pieniędzmi w tradycyjnych placówkach, kontakt elektronicznych czy na kartach płatniczych i kredytowych. Choć statystycznie wśród przestępstw najmniej mamy napadów na bank, to własnie one najbardziej elektryzują media, szczególnie te regionalne i tabloidy. Z kolei najwięcej tekstów dotykających problemu edukacyjnego znajdziemy przy okazji publikacji na temat nieuprawnionego ściągania pieniędzy z kart płatniczych i kredytowych. Więcej spostrzeżeń w poniższej prezentacji.

Friday, August 21, 2009

Poznań PR - promocja miast i regionów

Nadrabiam trochę zaległości z materiałami jakie ostatnio przygotowałem (zazwyczaj wspólnie z Marcinem Szczupakiem - za co serdecznie dziękuję).
4 sierpnia odbyło się spotkanie z cyklu Poznań PR. Tym razem dyskutowaliśmy na temat promocji miast i marketingu miejsc. W swoim wystąpieniu (prezentacja jest poniżej) mówiłem o tym, jaki wizerunek ma Poznań w mediach oraz jak wypada w porównaniu z innymi miastami. Zwróciłem uwagę na te elementy i tematy, które najbardziej interesują media w kontekście regionów. Na podstawie opublikowanych przez PRESS-SERVICE Monitoring Mediów raportów prasowych na temat Rzeszowa, Szczecina, Krakowa i Gdańska można powiedzieć, że o największych ośrodkach pisze się najczęściej w kontekście sportu i to on jest dla wielu miejsc głównym nośnikiem wizerunkowego przekazu. Zapraszam do zapoznania się z prezentacją gdzie jest mowa również o innych elementach istotnych z punktu widzenia promocji miast, ale także wykorzystania informacji, w tym przede wszystkim wyników monitoringu mediów, w bieżącej pracy osób zajmujących się budowaniem wizerunku miast, regionów, czy wszelkich innych instytucji i przedsiębiorstw.

Mikrobloging w mediach - chwilowa moda czy rewolucja w komunikacji

Zamieszczam prezentację przygotowaną wspólnie z Marcinem Szczupakiem - kierownikiem Działu Raportów Medialnych w PRESS-SERVICE Monitoring Mediów. Miałem przyjemność wygłosić ją na Finansowym PoRobocie 12. sierpnia w sali notowań GPW. Sporo osób o nią prosiło, więc teraz jest dostępna do zobaczenia i ściągnięcia.



Wystąpienie zostało również zarejestrowane przez MediaFun. Choć Maciej zapędził się z własnym komentarzem (który później sprostował) zapominając, że jest to prezentacja bazująca na informacjach z mediów, zapraszam do kliknięcia w poniższy link właśnie do serwisu MediaFun.pl: http://www.blog.mediafun.pl/index.php/2009/08/17/badania-mikroblogow-i-wstep-do-blipowania-porobocie/.

Thursday, August 20, 2009

Raport D-Link Trend 2009

Poniżej pełny raport D-Link Technology Trend 2009.

Polski rynek serwisów społeczenościowych - Badanie D-Link Technology Trend

Dawno mnie nie było na własnym blogu. Dużo się działo, a do tego okres wakacji...
Z ciekawszych rzeczy, które mnie skłoniły do napisanie kilku słów to badanie D-Link Technology na temat korzystania z Internetu.
Przede wszystkim co rzuca się w oczy, to inne "motywatory", które skłaniają Polaków i Amerykanów do serfowania w sieci.



Jak widać aż 80% Amerykanów korzysta z Internetu dlatego, że chce się komunikować z innymi użytkownikami. W Polsce ta przesłanka jest ważna tylko dla 60% internautów. Z kolei o 15 punktów procentowych mocniej niż ludzie z USA chcemy być uczestnikami społeczności. To pokazuje, że nadal jesteśmy bardziej biernymi uczestnikami internetowej rewolucji. Jeszcze bardziej odmienne nastawienie do Internetu Polaków pokazuje informacja, ilu z nas pisze bloga. Tu różnica między Polakami a Amerykanami jest wręcz dramatyczna. Tylko 3% przyznaje się do tworzenia bloga (a 37% do tworzenia jakichkolwiek własnych treści, włącznie z komentarzami na forach, listach, pod artykułami itp.) gdzie w przypadku amerykańskich użytkowników globalnej sieci to 44% aktywnie blogujących.

To oczywiście nie wszystkie obserwacje z tego badania. Innym faktem jest to, że już blisko 1/3 wszystkich Polaków posiada konto w serwisie społecznościowym. Wydawałoby się, że to rewelacyjny wynik, wskazujący na to, że WEB 2.0 jest już zrozumiały dla większości internautów. Obawiam się jednak, że gro z tych osób, to po prostu Ci, którzy mają jedynie profil w nasza-klasa.pl, a to chyba nie wystarczy, żeby można było powiedzieć, że są aktywnymi uczestnikami polish social media.

Inną ciekawostką, która "rzuciła" mi się w oczy przy studiowaniu ostatniego raportu D-Link, to odpowiedź na pytanie: Które treści są dla Pana(i) najciekawsze? Ku mojemu zdziwieniu (być może dla innych nie jest to zaskakujące) najwięcej respondentów odpowiedziało, że są to treści tworzone przez innych użytkowników Internetu - aż 46%. Tylko 17% wskazało, że najciekawsze są dla nich informacje tworzone przez dziennikarzy... Mam wrażenie, że to pokazuje, że kryzys tradycyjnych mediów, to już nie tylko papierowa forma publikacji, ale samo podejście do tworzenia informacji, budowania zaufania z czytelnikami oraz świadomość niezależności i bliskości z odbiorcą.

P.S. Tylko 5% uczestników badania wskazało, że najciekawsze są dla nich treści tworzone przez firmy.

Thursday, May 14, 2009

Którym mediom ufamy najbardziej?

Wg badań TNS niemal tak samo ufamy informacjom zamieszczonym w internecie jak w telewizji czy tym uzyskanym od znajomych.
Z badania tej firmy wynika, że w skali globalnej 42 procent respondentów ufa tzw. rekomendacjom word-of-mouth. Tzn. że najbardziej zaufanym źródłem informacji dla nas są znajomi. Na kolejnym miejscu, co generalnie nie dziwi, ze wskazaniem 41 procent, znalazły się informacje pochodzące z telewizji. Kolejne pozycje to, z 40 procentami - newsy serwisów internetowych oraz prasy - tak wskazało 39 procent respondentów.

W skali lokalnej mamy do czynienia z nieco większym zróżnicowaniem. W Kanadzie i USA już na przykłada wskazano mniejsze zaufanie do newsów w telewizji i gazetach, choć i tak wyniki były zbliżone do globalnych wskazań.

A jak wygląda sytuacja w Europie Zachodniej? W Wielkiej Brytanii najmniej ufa się prasie, natomiast Francuzi, Włosi i Hiszpanie najsłabiej ocenili telewizję. Francuzi nie mieli także najlepszego zdania o Internecie. Co kraj, to obyczaj i inne postrzeganie tych samych spraw. Np. w krajach nordyckich około połowa respondentów wyraziła swoje zaufanie do newsów w sieci. Co ciekawe Duńczycy ufają informacjom z Internetu nawet bardziej niż swoim znajomym.
Azja i kraje Pacyfiku to zbliżony poziom zaufania dla wszystkich mediów.
Na pewno ważną obserwacją z tych badań, jest fakt, że nadal najmniejszą wiarygodnością cieszą się prawie w każdym kraju prywatne blogi. Jedynie w Chinach aż 24 procent badanych stwierdziło, że ufa blogom bardziej niż darmowym gazetom i firmowym broszurom. Może to kwestia ustroju ;-)

Monday, March 30, 2009

Koniec gazety wieści sama gazeta

I jeszcze jeden post w odniesieniu do publikacji Tomasza Wróblewskiego.
To niesamowite, że w Rzeczpospolitej, bardzo renomowanym tytule, zresztą tytule, który czeka na kupca, pojawia się publikacja wieszcząca szybszy koniec tradycyjnej prasy niż nam się wydaje.
Co ciekawe nie chodzi tu tylko o kwestię, spadku czytelnictwa. Ogromnym problemem wydaje się cała kwestia utrzymania potężnej infrastruktury wydawcy i sztabu ludzi. Do tego dochodzi problem konkurencji w dostarczaniu informacji. Trzeba zwiększać aktualność i szybkość w przekazywaniu danych. Wydaje się, że przy konieczności ograniczania kosztów, spadku przychodów reklamowych jest to nie możliwe do pogodzenia...

Poniżej przedstawię, słowami analityka PRESS-SERVICE Monitoring Mediów, streszczenie tej publikacji. Oczywiście zachęcam do jej lektury również w całości w weekendowej Rzepie.

Ziściło się to, co jeszcze rok temu było jedynie hipotezą. Papierowa gazeta przestaje być produktem codziennego użytku. Za pięć, a może już za trzy lata zabraknie jej w kiosku koło -ciebie, nie przeżyje kolejnej fali cięć prenumeraty w biurach. Zniknie. Zostanie kawiarnianym kaprysem, nostalgią za minioną epoką. Coś jak płyta winylowa, stoi na półce dobrze widoczna, ale w domu nie ma nawet gramofonu, żeby jej odsłuchać.„My, dziennikarze, powinniśmy być zachwyceni. Od czasów pierwszych starożytnych publikacji nigdy nie mogliśmy liczyć na taki odzew i udział czytelników. Darmowy dostęp do informacji jest olbrzymią zdobyczą cywilizacyjną. Sęk w tym, że nikt nie wie, jak i kto ma za to płacić. Na czym ma polegać ten nowy wspaniały biznes, skoro praca dziennikarza coraz częściej oddawana jest za darmo. Z czego żyją dziś gazety Głównie z cięcia kosztów. Malejące wpływy reklamowe nie są już w stanie utrzymać rozbudowanych i ambitnych struktur redakcyjnych z lat 70. i 80. Jeżeli jeszcze utrzymują się przy życiu, to tylko dzięki radykalnym redukcjom i obniżonym standardom. W Polsce nie mamy dziś jednej gazety, która nie zwalnia dziennikarzy i nie redukuje plac. Jedni pozbawiają się słabszych i mało wydajnych dziennikarzy, a inni tną do spodu. Często ryzykując, że większa epidemia grypy uniemożliwi skompletowanie gazety” – podaje Rzeczpospolita.

„Ogólnopolskie tytuły i te resztkami sił pretendujące do bycia ogólnopolskimi wykazują niezwykłą kreatywność w łataniu zdziesiątkowanych redakcji. Jak łysiejący mężczyzna zaczesujący braki, tak redakcje próbują łączyć działy, najmować stażystów, a ostatnio posiłkować się amatorami - tzw. dziennikarzami społecznymi. W miejsce krajowej publicystyki kupują od hurtowników teksty brytyjskich czy amerykańskich komentatorów. W kilku redakcjach dziennikarze zostali sprowadzeni do roli przeklepywaczy - przepisują informacje ściągnięte ze stron internetowych. Poważne wydawnictwa rezygnują z agencji prasowych i serwisów informacyjnych. Byłby to jeszcze niewielki problem, gdyby nie to, że dla swoich potrzeb podkradają serwisy ze stron internetowych konkurencji. Informacje PAP czy Reutersa zabarwiają kilkoma wypowiedziami, dla niepoznaki zmieniają kolejność akapitów i drukują” – czytamy w Rzeczpospolitej.

Źródło: Rzeczpospolita, Tomasz Wróblewski, 2009-03-28, str. A22

Ryba zawinięta w gazetę

Rynek prasowy zmienia się szybciej niż nam się wydaje. Te zmiany są tak dramatyczne, że nawet same tytuły prasowe zaczynają pisać o tej sytuacji. Co ciekawe, dzieje się to na łamach tytułu, który właśnie poszukuje kupca i inwestora jednocześnie... W Rzeczpospolitej z 28 marca można było przeczytać następującą historię:
„5 listopada 2008 roku dzwoniłem do przyjaciół w Ameryce, żeby zachowali mi egzemplarz Chicago Tribune" z nocy wyborczej prezydenta Obamy. Mam wszystkie pierwsze strony z rodzinnych miast prezydentów od wyborów Roosevelta. Teraz mam i numer z Obamą, tyle że fabrycznie foliowany z eleganckim nadrukiem wydanie pamiątkowe", nigdy nieotwarty. Wydawca wiedział, że tego egzemplarza nikt nie kupi dla newsów. Ani nawet dla poszerzonych analiz i przenikliwych komentarzy. Wszystko zostało skonsumowane, zanim jeszcze ruszyły maszyny drukarskie. Newsy wszyscy znali z telewizji, a jeżeli szukali głębszych analiz, to znaleźli je w Internecie. Komentatorzy swoje błyskotliwe puenty powtórzyli w radiu, opublikowali w blogach i pewnie zdążyli odpowiedzieć na kilka szyderczych uwag czytelników, zanim gazeta trafiła na ulicę. Tradycyjne wydanie warte jest tyle co pamiątka. Informacja w gazecie stalą się bezwartościowa”.

W tym samym materiale jest jeszcze jeden ciekawy fragment, ilustrujący dewaluację tradycyjnej gazety.
„W lutym tygodnik „Time" dał symboliczną okładkę - rybę zawiniętą w gazetę. Obrazek w zasadzie wystarcza już za odpowiedź na tytułowe pytanie: Jak ocalić gazetę ". Jak ocalić coś, czego nikt nie potrzebuje. W 2008 roku 43 proc. informacji pozyskiwaliśmy z Internetu. Jeszcze dwa lata temu to było zaledwie 24 proc. Co więcej, z roku na rok rośnie popyt na informacje. Według Pew Research Center czytamy dziś średnio trzy razy więcej newsów niż dziesięć lat temu, lecz płacimy za dostęp do informacji cztery razy mniej. Nie tylko czytamy, ale też idziemy tropem informacji. Skaczemy z linku na link z artykułu na artykuł. A potem dopisujemy swoje komentarze. Nawet najbardziej niszowe opracowania mogą dziś liczyć na masowe zainteresowanie” – czytamy w Rzeczpospolitej.

Źródło: Rzeczpospolita, Tomasz Wróblewski, 2009-03-28, str. A22